Aktualności

Czekając na lekcję o oddechu

Czekając na lekcję o oddechu

Czekając na lekcję o oddechu.

( nagrywam specjalnie dla was- jeszcze chwila :)….)

Dostałam pytanie o spektrum Metody Feldenkrajsa. Jej zasięg. Jak daleko wpływa na nasze życie .
To pytanie na które nie znam odpowiedzi.  Ale szukam. Cały czas szukam i jak tylko zaczyna pojawiać się odczucie że  wiem, to zaraz znika, bo odsłaniają się nowe ścieżki. Nowe możliwości.
I o to chyba chodzi. Że to narzędzie rozwoju, więc nie ma końca. Toteż chcąc odpowiedzieć na pytania o spektrum,  powiem że to droga do siebie w poszukiwaniu własnego potencjału. Żeby żyć zgodnie ze swoim przeznaczeniem.
Na najbardziej podstawowym poziomie. To są  lekcje o biodrach, piersiach, oczach, języku i trzewiach, a więc o wszystkim co ubrane  jest w skórę .
Ale  też o samej skórze. Czym jest i jakie funkcje pełni. Czy  łączy nas ze światem zewnętrznym, czy raczej oddziela. Czy chroni, czy jest narzędziem komunikacji i wymiany.
O kościach i o tym co kości ze sobą łączy, co nimi porusza i zaopatruje je w pokarm.
Czyli  o ubranych  w skórę skupiskach neuronów.  Receptorów czuciowych i ruchowych. A więc  o ruchu i o doznaniach.
Bo dzięki doznaniom wiemy że jestem.
Bo to nie kształt moich bioder, ani jędrność pośladków czy piersi,  ani kolor skóry mówi mi o tym kim jestem. To wiem dzięki doznawaniu siebie.
 Uczę się siebie poprzez doznania. Doznanie  które muszę najpierw poczuć a potem  umieć je rozpoznać i zinterpretować .
Dzięki temu wiem, że  jest mi zimno albo ciepło. Że lubię z tobą rozmawiać i że kiedyś bym tak nie umiała. Bałabym się twojej krytyki.
Czy sztywność którą  odczuwam jest wynikiem chwilowego napięcia,  czy raczej paraliżuje mnie  strach. Czy to wynik zadawnionych ran i traum.
Bo jeśli to traumy i pamięć bólu to nie muszę tego rozpoznawać, ale dobrze pozwolić temu wypłynąć. Żeby nie paraliżowało ciała.
 A może jestem zdrętwiała z nieumiejętności bycia ciałem. Poruszania nim.  Bo nie miałam wcześniej czasu żeby wsłuchiwać się w siebie i się siebie uczyć . Bo byłam nastawiona na innych. Na rozpoznawanie ich potrzeb.  Na dostosowywaniu się do ich oczekiwań . Dostosowywaniu siebie do świata.
Więc teraz w trakcie tej lekcji wracam do siebie. Słucham siebie. A jak lepiej połączę się ze sobą samą, to będę miała więcej odwagi a może tylko większą łatwość  w  zobaczeniu co poza mną . Bo uczę się siebie również po to,  żeby nauczyć się inaczej patrzeć na innych. Słyszeć ich. Nauczyć się słuchać , patrzeć bez oceniania i bez potrzeby wpływania. Czyli poza kontrolą .
Najtrudniejsza sztuka. Bo takie życie jest sztuką . Nieinwazyjne. A z całą pewnością mniej inwazyjne.
Odziana w skórę chcę funkcjonowac zgodnie z moim przeznaczeniem
Tego się uczę. Tego razem będziemy się uczyć .
Po to jest kurs. Żebyśmy razem szukali odpowiedzi czym to jest.
Co tak naprawdę odkrył Mosze Feldenkrais i równie ważne pytanie – czego on nie zdążył odkryć, bo zmarł.
Czy to tylko nowy rodzaj terapii. Terapii polegającej na doznawaniu siebie. Terapii Ruchowo – Czuciowej. Czy raczej to nowa filozofia człowieka. Pisana nie w oparciu o wiedzę książkową, ale wypływająca z trzewi. Z doznania siebie.
 Każdy z nas jest inny. Każdy szuka czego innego. I to wszystko mieści się w metodzie.
Więc to jest zarówno sposób na szukanie lagdności i spokoju, jak i metoda radzenia sobie z bólem.
Albo ze zmarszczkami. Głębokie rozluźnienie jako rodzaj botoksu.
Rozluźnienie tego co w środku – mięśni głebokich powięzi – po to żeby puścił szczękościsk, żeby rozjechały się kości policzkowe, żeby nozdrza się otworzyły i żebym odzyskala prawdziwy rozmiar moich ust.
Wyraz twarzy sprzed traum. Inny rodzaj liftingu.
Bo to też jest ważne. Tak samo jak umiejętność zrobienia przysiadu .
Albo umiejętność śmiania się bez lęku o nietrzymanie moczu.
I może jeszcze ważniejsze jak to nietrzymanie moczu – chwilowa impotencja czy oziębłość seksualna.   I to, żeby chcieć się śmiać. Albo umieć czasem płakać .
Bo to wszystko jest z tej samej bajki.
pozdrawiam
Ewa

Aktualności

Po warsztacie..

Po warsztacie..

Obiecałam, że będę się dzielić wrażeniami po warsztacie. Że opowiem jak warsztat popłynął i o co uczestnicy najczęściej pytali – czyli co zwróciło ich uwagę.
Nie pytali. Pytań było bardzo mało. Raczej cisza. Ale cisza wynikająca nie ze znudzenia tematem, tylko ze zdziwienia.
Zdziwienia, że tak mało wiem o tym co się ze mną dzieje kiedy oddycham.
Zdziwienie, że  wymiana tlenowa to zaledwie fragment historii każdego  wdechu i wydechu. Że daje on mi aż tyle możliwości jeśli tylko ja  jemu dam  szansę i zauważę,  że on  jest.
I o to chyba właśnie chodzi. O to zauważenie że on jest. Że powietrze we mnie wchodzi.
Więc jest powietrze. I jestem ja. I że to jest relacja. A przynajmniej, że to może być relacją a nie zależnością .
Że oddech pełni funkcję łącznika mnie – nie tylko ze światem zewnętrznym, ale że tyle mi mówi o mnie samej. O tym co dzieje się ze mną w środku. Z tym co mogę jedynie odczuć bo jest poza zasięgiem wzroku.
Odczucie to nowy/stary sposób patrzenia na siebie. Dzięki temu że czuję, że doświadczam ruchu wewnątrz siebie – mogę na niego wpływać. Rozpoznawać zabarwienie emocjonalne towarzyszące mu. A wiec jeśli odczuwam że coś mi pomaga, to uczę się to wzmacniać. Żeby mnie było łąwiej. Bo jak mnie będzie łatwiej, to może innym będzie łatwiej ze mną.
Ale zaczynam od tego żeby mnie było latwiej.
Pytania i uwagi które się pojawiały dotyczyły przede wszystkim właśnie tego. Terapeutyczny aspekt oddechu. Trapeutyczny aspekt lekcji. Terapeutyczny aspekt metody.
Terapia.Tego chcemy. W tym czujemy sie pewniej. A przecież terapia to uczenie się siebie. Lekcja siebie.
Wiec przez trzy dni skupialiśmy się na oddechu poprowadzonym w taki sposób, by móc poczuć – nawiązać kontakt ze sobą bardziej. Rozlużnić te mięśnie które zazwyczaj są napięte i których napięć zazwyczaj nie zauważamy.
I nagle zdziwienie  któregoś z uczestników, że w trakcie lekcji o oddechu rozbolaly go zęby . Że szczękościsk i nawykowy sposób oddychania to ta sama bajka.
Ktoś inny zauważyl zależność między ustawieniem gałek ocznych a oddechem i połączył to z dyskomfortem w obrębie ucha.
Ale najwiękze emocje wzbudziło odkrycie, że wewnątrz siebie, po wewnętrznej stronie kręgosłupa mamy pas mięśni i że oddychając możemy go namacalnie poczuć . Namacalnie – bo właśnie w ten sposób go dotykamy. Stymulujemy. Ponownie uczymy się wspomagać każdy ruch tym głębokim pasem. Żeby rozluźnić kręgosłup kiedy jest taka możliwość, a więc kiedy sobie leżymy.  I żeby wspomóc się tym pasem w ruchu, bo jednak musimy przecież kiedyś wstać. A więc oprócz czynności wstawania  wykonywać całą lawinę innych czynności. Czyli zwyczajnie żyć.
I tą lekcję zaprezentuje wam przy naszym następnym spotkaniu. Postaram sie to zrobić jeszcze w tym tygodniu.
Pozdrawiam

Aktualności

Spotkania z Metodą 

Spotkania z Metodą 

 

Dzisiaj rozpoczyna się druga edycja dwuletniego kursu Metody Mosze Feldenkrajsa w Lublinie. Podobny kurs będzie realizowany od przyszłego tygodnia w Kaliszu, w Domu Marianny – nowej filii lubelskiej Harmonii.

 

Nie wszyscy możecie w nim uczestniczyć, więc wykorzystam tę drogę komunikacji, żeby przybliżyć Metodę Feldenkraisa. Czym jest jego odkrycie i jak może nam pomóc w  codziennym, życiu. Bo żeby w pełni  żyć – nie wystarczy umieć sprawnie funkcjonować w świecie zewnętrznym. Potrzebna jest również umiejętność rozpoznawania swoich prawdziwych potrzeb. Te informacje nieustannie dostajemy z wnętrza siebie. Tylko nie zawsze umiemy je rozpoznać i odczytać .  Rozmowa ze sobą na poziomie  trzewnym to umiejetność którą  często tracimy.

Uczenie się siebie przez ruch jest właśnie o tym. To droga do siebie. W głąb siebie. Pasjonująca podróż która nie ma końca.

Ten segment będzie o oddechu.

Oddech- z jednej strony świat zewnętrzny, a z drugiej – Ja, które bez tego świata zewnętrznego nie może istnieć.

Relacja  Ja z powietrzem, które jest częścią zewnętrznego świata.

Ja- z moją bezwarunkową potrzebą interakcji ze światem zewnętrznym poprzez oddech. Kontakt osobisty i najbardziej bezpośredni z możliwych. Powietrze wnika we mnie. Przez jakiś czas pozostaje, porusza mną i uruchamia procesy biochemiczne. Potem mnie opuszcza ale naznaczone mną. Bo jestem w każdym atomie wydychanego powietrza.

 

Oddech to ruch – który umożliwia zwiększone czucie siebie.

Zatrzymanie uważności na tym, co się porusza wewnątrz mnie kiedy oddycham- umożliwia  lepszy wgląd w siebie. Zaczynam czuć, że jestem również tym, co w środku. To czucie ma określony ładunek i zabarwienie emocjonalne. Pomaga nie tylko w zwiększeniu wydolności moich narządów wewnętrznych, ale również, a czasami przede wszystkim -w nawiązaniu kontaktu z mózgiem trzewnym. Z moimi potrzebami.

 

Oddech jako rodzaj rozmowy- ze światem i sobą.

Oddech to  nowy/stary rodzaj rozmawiania ze sobą samym. Nowy – bo na nowo uczyę się oddychać. Stary – bo jest pierwszym –  tym które mamy od  chwili narodzin – narzędziem samopoznania i samorozwoju. Bez oddechu nie byłoby nas. To pierwszy nauczyciel ruchu, i pierwszy nauczyciel emocji. Najważniejszy nauczyciel siebie samego.

 

Oddech jako bezpośrednie  narzędzie zwiększania wydolności narządów wewnętrznych. Oddech jest potężnym narzędziem  dotyku siebie od środka. Przepona zamiast dłoni.

Ten zwiększony kontakt z narządami wewnętrznymi nie tylko poprawia ich  wydolnośc ale   ułatwia i doskonali nasze funkcjonowanie w polu grawitacji.

Balansowanie całym sobą . Ruch całym sobą .

O tym bedzie pierwzzy warsztat.

A bezpośrednio po warsztacie podzielę się z wami pytaniami i opiniami uczestników .

Również udostepnię wam Lekcje Swiadomości Siebie Poprzez Ruch- tak żebyście w ten sposób mogli razem z nami uczestniczyć w Kursie Metody Feldenkraisa.

Systematycznie będę zamieszczać informacje na temat dalszych  segmentów oraz udostępniać wybrane Lekcje Świadomości Siebie.

 

Zapraszam Ewa Paszkowska -Demidowska