Historia
Żora
Żora spontanicznie stał się nauczycielem. Unikalność pracy Metodą odczarowała w nim wzorzec cierpienia jako wartości i pozwoliła docenić inteligencję gotującą się pod pokrywką jego neurologicznych ograniczeń. Inteligencja ta w spontaniczny sposób przebiła się przez skały napięć i ujawniła zdolność ożywiania serc innych dzieci zamkniętych w skorupach mięśniowych blokad i spastyki. Dzięki wysłuchanej i zauważonej inteligencji Żory odkryliśmy jeszcze jeden język rozmawiania z innymi potrzebującymi dzieciakami.
Potrzeby:
Potrzebą mamy Żory jest zobaczyć jak syn siedzi, bawi się ..może stoi albo chodzi…. bo… bardzo kocha swojego synka… Kiedy Żora ma gorszy czas, to znaczy spastyka i hiperkineza nasilają się, ona intuicyjnie odnajduje miejsca, których należy dotknąć i dotyka ich tak, jak najlepszy nawet nauczyciel metody czy rehabilitant nie potrafiliby ich dotknąć…. Instynktowna mądrość milóści…..tego nie da się przecenić …
Potrzeba Żory – Móc leżeć spokojnie na podłodze, położyć nogi i ręce na podłódze i spokojnie głęboko oddychać ….cieszyć się, że jest sobą….słuchać siebie…rozkoszować się umiejętnością poruszania ręką albo nogą ..albo czymkolwiek zechce…. ale największą potrzebą jest to, żeby ciało nie bolało….. Żeby cieszyć się każdym dniem i nie bać nocy…..
Z Żorą miałąm kilkanaście lekcji na przestrzeni roku…. Nawiązałó się między nami porozumienie…..z mojej strony to jest podziw, uznanie i najzwyczajniej w świecie lubię go…. To badzo prywatne a strona nie jest miejscem na takie deklaracje Wiem. Ale robie to z pełną świadomością mojego braku profesjonalizmu . Postaram się wytłumaczyć dlaczego….. Kiedy go zobaczyłąm pierwszy raz to tak naprawde nie widziałam go. Szukałąm sposobu dotyku, mikroruchu który rezonując po ciele zmniejszał by spastykę. Szukałąm miejsca w ciele gdzi potencjalnie jest największa przestrzeń na ruch.. Dłonie i żebra. Oddech .Skupiląm sie na tym zeby ułatwić mu odychanie. Podążałąm za jego oddechem, za ruchem który powodował. Minimalne przesuwanie żeber, rozluźnienie mikroruchem przestrzeni między żebrami…. żeby mógł oddychać swobodniej… A skoro oddech to miednica… minimalny powolny ruch miednicą …. I za każdym razem kiedy kładę ręce na Żorę, obserwuję jego reakcje…czy oddech uspakaja się i wycisza, czy odwrotnie – nasila się, a ciało tężeje….spastyka wzrasta… Poruszam żebrami tak, żeby on mógł rozpoznawać sposób oddychania, który rozluźnia brzuch… przeponę… Dłonie….ich wnętrze….tam też jest przestrzeń na ruch. Delikatnie napierałąm na jego palce czakejąc na odpowiedż.. Opłaciło się Na naszej ostatniej lekcji Żora poruszyl palcem. Nie wiem czy jest to widoczne na filmie, ale ja to poczułam . Dał mi lekcje, oddał dotyk . Bo Żora to przekorny mały urwis. I od tego powinnam zacząć nasze lekcje. Od próby zobaczenia kim Żora jest naprawdę. Żeby nie tracić czasu i wykorzystać jego potencjał. Dać mu szanse na pokazanie czego on naprawdę potrzebuje. Teraz lepiej to nam wychodzi. Mówię mu co robię i dlaczego . Żeby wiedział i żeby się nie bał. Czasmi odpowiedzią jast większy spokój na twarzy, mniejsza spastyka ..czasami uśmiech .
Żora sam komunikuje mi czego chce. Czasami pokazuje czego mam dotknąć i jak tym poruszyć. Na oddzielnej zakładce jest film, na ktorym Żora pisze lekcje dla innych dzieci. Lekcje o oddychaniu. Że ruch przepony porusza całym ciałem.