Historia

Tajka

Tajkę poznałam trzy lata temu – i od tego czasu z przerwami obserwuję jak Tajka sie zmienia. Kiedy ja poznałam przypominała mi przerażonego dzikiego zwierzaka. Dużo w niej było lęku – lęku, który czasami malał, a czasmi narastał, zamieniając się w ataki paniki. Ponieważ świat był dla niej nieprzewidywalny, więc reagowała w sposób dostosowany do tego jak go postrzegała i co sama czuła. Adekwatnie dla siebie, nieoprzewidywalnie dla nas. . Błędne koło narastającego wzajemnego niezrozumienia. Nie mogąc precyzyjnie zakomunikować, co ją przeraża, a co przynosi ulgę, szukała pośrednich dróg do przekazania nam tego. Stereotypie ruchowe i dżwiękowe, rożne sposoby autostymulacji… tak próbowała z jednej strony pomóc sobie, a jednocześnie dać nam komunikat jak my możemy jej pomagać. To co jest wspólnym w jej sposobie radzenia sobie to powtarzalność – szukanie powtarzalności zarówno w wykonywaniu pewnych czynności jak i wydawanym dźwięku ( powtarzalność wibracji dżwięku rezonującego w ciele), skupiania spojrzenia na powtarzalnym monotonnym ruchu jakiegoś przedmiotu…. Tajka szukała ukojenia w czymś, co powtarzalne, przewidywalne. Nasze lekcje były wlaśnie o tym. O szukaniu – szukaniu takiego rodzaju dotyku, który przyniesie ukojenie i ulgę. Cel lekcji – odnalezienie poszczególnych chwil, w których Tajka czuje się bezpiecznie – kiedy jej ciało rozluźni się, . żeby Tajka póżniej tego bezpieczeństwa szukała w sobie, we własnym ciele. Żeby sygnaly płynące z ciała nie przerażały. . Żeby Tajka sama dla siebie stała się schronieniem i ostoją. . Tak się właśnie dzieje, sądząc po tym, jak Tajka się zmienia. Zwiększając dostęp do siebie, Tajka rozpoznaje rozliczne umiejętności i talenty, którymi dysponuje. Tworzenie, kreacje, autokreacje – dzięki tej sztuce Tajka realizuje siebie.

  • 1 /
  • 2 /
  • 3 /

Witajcie!
Dziekuję za możliwość podzielenia się historią mojej wspaniałej córeczki – Tajsji. Sądzę, że czas,
gdy ona będzie mogła samodzielnie napisać o swoich aktywnościach w ramach metody
Feldenkraisa jest już bliski, na co sama ona czeka z wielką niecierpliwością od wielu miesiecy,
wyczekując comiesięcznych kursów terapii integracji funkcjonalnej.
W październiku moja córka Taja skonczy 14 lat. Ona bardzo niecierpliwie czeka na ten dzień.
Zaznaczyła go nawet w specjlanym kalendarzu, w którym ostatnio notuje wszystko, o czym marzy:
wyjazdy z przyjaciółmi i rodzina na obóz, świętowanie ich urodzin, jej ulubione aktywności, pośród
których na pierwszym miejscu są zajęcia z terapii integracji funkcjonalnej metody Feldenkraisa.
Gdy Taja skończyła 2 lata, w ciągu niecałego roku straciła zdolność rozumienia komunikatów
głosowych, umiejętność pokazywania gestami przedmiotów, patrzenia w oczy, a z czasem przestała
całkowicie rozmawiać. Natomiast pojawiły się silne stereotypy ruchowe, rytuały behawioralne,
wokalizacje, nadaktywność, lęki, problemy ze snem, jedzeniem, komunikacją i zabawą w
ogólności. W 3 roku w karcie pacjenta Taji pojawił się pierwszy zapis głównego psychiatry Kijowa
(Ukraina), o dziecięcym autyzmie.
Dziesięć lat przeróżnych terapii (tradycyjnych i alternatywnych), aplikowanych jedna po drugiej,
nie dawały konkretnej poprawy, aż do okresu sprzed dwóch lat, gdy Taja poszła na swoje pierwsze
zajęcia z funkcjonalnej integracji według metody Feldenkraisa.
Powoli zaczęły się zmiany, których się w żaden sposób nie spodziewałam. A dokładniej, zamiast
założonych oczekiwań (zaprzestanie chodzenia na palcach, poprawa mowy, czytania, pisania,
liczenia itd) Taja zaczęla samodzielnie planować swoją aktywność na wiele dni i nawet miesięcy do
przodu, malować z wyobraźni i grać na pianinie bez nut, a nawet tworzyć własne kompozycje.
Bardzo cieszymy się z jej skucesów! Obecnie Taja pracuje nad dwujęzyczną (po ukraińsku i
angielsku) książką "Przygody Arnie|, do której samodzielnie namalowała ilustracje, nagrywa teksty
i muzyczne utwory na każdą ze stron. I chociaż ta książka nie aspiruje do roli dzieła literackiego,
dla wszystkich krewnych i przyjaciół Taji jest fantastycznym sukcesem naszej dziewczynki!
Jeszcze dwa lata temu nie mogliśmy o tym nawet marzyć!
Szkoda, że nie zaczeliśmy praktykować metody Feldenkraisa od pierwszych dni, gdy Taja miała
pierwsze objawy autyzmu dziecięcego. To właśnie ta metoda wywołała u Taji pragnienie stworzenia
własnych rzeczy, opierając się na własnych wyborach. Jestem pewna, że skuteczność metody w
znacznym stopniu wynika z jej bezwysiłkowości. Czego nie można powiedzieć o większości metod,
z jakimi Taja pracowała dotychczas.
Dlatego zwracam się do wszystkich czytających mój wpis, a w szczególności do rodziców dzieci
autystycznych, by jak najszybciej zaangażowali się w metodę Feldenkraisa.
Nie popełniajcie błędów wobec własnych szczególnych dzieci, które popełniłam ja. Kiedy dziecko
jest opóźnione w rozwoju (mowy, psycjiki, umysłu), od razu myśli się, że potrzebuje intensywnej
stymulacji farmakologicznej przyspieszającej aktywność mózgu, oraz wielogodzinnych zajęć
korekcyjnych z kształtowania nawyków. Ja uważam, że natężenie zewnętrznych stymulantów jest
niepożądanym dla naszych dzieci.
Innym błędem popełnianym wobec dzieci z autyzmem na planie fizycznym jest uważanie, że nasze
dzieci podlegają ogólnej kompensacj. Oznacza to, że praca z ciałem i aktywnością ruchową nie
jest uważana za priorytet.
Chciałabym bardzo, aby rodzice dzieci wymagających szczególnej uwagi, oraz specjaliści
pracujący z nimi zwrócili szczególną uwagę na świadomość ruchu i jego znaczenie dla dziecka.
Najlepszym sposobem na przekonanie się w skuteczności metody jest jej spróbować. Właśnie
dlatego dołączyłam do inicjatywy bezpłatnych tłumaczeń na ukraiński, nagrywania i publikacji
wykładów ATM Ewy Paszkowskiej – Demidowskiej. Staram się również uczestniczyć w
ogranizacji warsztatów Ewy z wykorzystaniem metody Feldenkraisa, za pomocą coraz więcej ludzi
pomagających autystycznym dzieciom w Ukrainie zachodniej (Iwano-Frankiwsk).
Nie zwlekajcie z marzeniami, ani waszymi, ani waszych dzieci!

Poprzednia

Następna

Powrót
do góry